Zdrowie | Zioła

Maść żywokostowa – jak zrobić – II sposób

Na początku roku, 02 stycznia 2021 r, zamieściłam na blogu wpis pt. ’ Maść żywokostowa – jak zrobić – I sposób”. Opisałam tam właściwości żywokostu oraz podałam przepis, jak zrobić maść żywokostową, na bazie tłuszczów zwierzęcych.

Drugi sposób wymaga przygotowania wcześniej tzw. przedmieszek, inaczej półproduktów. Jest to maść, którą mogą stosować wegetarianie i weganie, bowiem wykorzystuje się tutaj wyłącznie półprodukty pochodzenia roślinnego i mineralnego

Ze świeżego  korzenia żywokostu przygotowałam macerat olejowy, gliceryt i nalewkę.

 Macerat olejowy uzyskałam zalewając olejem z  pestek winogron drobno pokrojony świeży korzeń żywokostu. Maceracja trwała około 1 miesiąca, słoik z korzeniem postawiłam w ciepłym miejscu, codziennie   mieszałam zawartość, aby nie pojawiła się pleśń. Są też  inne sposoby uzyskiwania maceratów, polegające na kilkukrotnym podgrzewaniu oleju z korzeniem żywokostu. To zdecydowanie skraca  czas oczekiwania na gotowy produkt.

Przygotowanie glicerytu też nie jest skomplikowane.  W wyparzonym słoju umieściłam pokrojony świeży korzeń żywokostu, zalałam ciepłym 96 % spirytusem ( 40 stopni C). Potrząsnęłam słojem tak, aby spirytus otoczył wszystkie kawałki korzenia. Glicerynę roślinną połączyłam z wodą destylowaną, podgrzałam do 40 stopni C, następnie zalałam korzeń żywokostu.  Korzeń  musi być w całości przykryty płynem,  co najmniej 2 cm ponad  górną warstwę.  Odstawiłam na 14 dni w ciepłe miejsce, po czym przecedziłam i zlałam do mniejszego słoja.

Proporcja składników:

– 70 % gliceryny roślinnej,

– 15 % spirytusu,

– 15 % wody destylowanej.

Nalewkę przygotowałam podobnie jak macerat olejowy. Pokrojony świeży korzeń żywokostu umieściłam w słoju i zalałam spirytusem 60 procentowym. Pozostawiłam na okres około 1 miesiąca, potem przecedziłam. Nalewką można smarować bolące stawy i mięśnie.  Nalewkę z żywokostu stosuję wyłącznie zewnętrznie.

Przepis na maść żywokostową:

Faza olejowa (tłuszczowa):

– 200 ml maceratu olejowego żywokostowego,

– 10 g wosku pszczelego ,

– 10 g alkohol cetylowy.

 Powyższe składniki włożyć do naczynia i podgrzać w kąpieli wodnej do momentu roztopienia wosku i alkoholu cetylowego.

 Faza wodna:

– 200 ml hydrolatu bazyliowego lub innego, może być woda destylowana,

– 10 ml nalewki żywokostowej

Powyższe składniki włożyć do naczynia i podgrzać w kąpieli wodnej do temperatury 60 stopni.

Doprowadzić temperaturę w obu naczyniach do takiego samego poziomu, ale nie mnie niż 50 stopni C. Do fazy olejowej wlewać powoli fazę wodną, cały czas mieszając intensywnie. Kiedy obie fazy dobrze się połączą, należy zacząć schładzać mieszankę. Wstawiam naczynie do miski z wodą z lodem i nadal mieszam. Kiedy temperatura spadnie poniżej 40 stopni dodaje się gliceryt żywokostowy (50 ml)  oraz  olejki eteryczne w ilości około 50 kropli. Ja dodaję olejek eukaliptusowy i olejek bazyliowy.

Kiedy temperatura mieszanki  spadnie do około dwudziestu paru stopni, ręczne mieszanie zamieniam na mechaniczne, dalej miksuję maść blenderem  (nożami). Gotową maść przekładam do wyparzonych szklanych słoiczków. Przechowuję w lodówce  do 6 miesięcy. Poza lodówką do 2 miesięcy.  

Continue Reading

Eko - Kosmetyki

Jak zrobić krem nawilżający do twarzy – przepis (łatwy).

Od kilku lat nie kupuję większości  kosmetyków, przygotowuje je sama. Kiedyś odwiedziła mnie przejazdem koleżanka.  Podarowała mi własnoręcznie zrobiony krem. Nie mogłam uwierzyć, że zrobiła go samodzielnie. W głowie mi się to nie mieściło. Był doskonały, dobrze się rozsmarowywał na skórze i wchłaniał, a do tego pięknie pachniał. Wtedy jeszcze nie pomyślałam, że ja też mogę.  Potem dostałam książkę pod choinkę, jak zrobić domowe kosmetyki. I zaczęło się. Pierwszy krem bardzo mnie rozczarował. Niby zrobiłam wszystko tak, jak było w książce, ale nie uzyskałam takiej konsystencji, jaka mają normalnie kremy. Trochę mnie to zniechęciło, ale tylko na chwilę. Ja się z reguły tak łatwo nie poddaję. Przecież na zdjęciu w książce wyglądał pięknie, biały, sztywny, inaczej niż ten mój, taki zółtawy i płynny. Spróbowałam znowu. Efekt też nie był zadowalający, ale miałam już jakieś swoje obserwacje, spostrzeżenia. Założyłam sobie zeszyt, w którym wszystko zapisywałam, każdą czynność, każdą ilość dodawanego składnika.  Opisywałam wygląd kremu, zapach, konsystencje, kolor,  jak się rozsmarowuje na skórze, jak się wchłania.  Ale też reakcje skóry na ten krem.

 Kupiłam sobie jeszcze kilka książek, pojechałam kilka razy na  warsztaty tworzenia kosmetyków naturalnych, domowych. Zaczęłam przygotowywać tzw. przedmieszki, czyli maceraty, wyciągi, gliceryty. Zakupiłam  destylator szklany do destylowania olejków eterycznych i hydrolatów z ziół, kwiatów, liści krzewów i drzew.

Po trzech latach dalej wszystko zapisuję, ale też na podstawie  tych moich obserwacji zaczęłam tworzyć  swoje autorskie kremy.  Testuję je na sobie i członkach rodziny. Jeżeli coś mi nie pasuje, szukam przyczyny, poprawiam.  W swojej kolekcji mam już kilka kremów; ziołowo-aloesowy zaliczany do kremów półtłustych, regenerujący, odżywiający, dobry na zimę, na spacer lub na narty  jako ochronny przed wiatrem i mrozem. Sprawdził się  też bardzo na poparzenia słoneczne, z uwagi na sporą zawartość żelu aloesowego. Żel aloesowy uzyskuję z własnej uprawy ekologicznej. Inne kremy, to krem do cery wrażliwej naczynkowej lub  z trądzikiem różowatym, zrobiony na bazie przedmieszek z forsycją w roli glównej.  No i kremy nawilżające; jeden to połączenie lawendy i róży, drugi sama róża, a trzeci to czeremcha.

I właśnie o takim kremie nawilżającym czeremchowym opowiem, jak go zrobić.

 Czeremcha stanowi bogate źródło substancji bioaktywnych, do których należą między innymi: witamina C, rutyna, pektyny, olejki eteryczne, garbniki, kwasy organiczne. Ma właściwości nawilżające, wygładzające i antyseptyczne. Zmniejsza obrzęki, likwiduje cienie pod oczami, wybiela przebarwienia, zmniejsza łojotok, przyspiesza gojenie. 

 Z kwiatów czeremchy przygotowałam macerat olejowy, gliceryt alkoholowo-wodny, a z kwiatów i liści wydestylowałam pachnący migdałami hydrolat. Z kwiatów czeremchy zrobiłam też perfumy w formie pomady. Połączenie tych substancji dało naprawdę dobry efekt. Krem jest bardzo delikatny, ma postać emulsji,  dobrze się wchłania, nawilża skórę i pięknie pachnie.

O tym jak zrobić macerat olejowy, nazywany też olejkiem,  opisałam już wcześniej na moim blogu w lipcu 2020 r. „Olejek Różany – Jak zrobić” oraz w czerwcu 2019 r ” Jak zrobić samodzielnie olejek różany do pielęgnacji twarzy, ciała i włosów”

Z kolei przepis na przygotowanie glicerytu opisałam w czerwcu 2020 r ” krem pod oczy i na powieki „

 A jak zrobić perfumy metodą enfleurage, które też wykorzystuję do przygotowania tego kremu opisałam w maju 2020 r ” Czeremcha – zapach , właściwości , zastosowanie ” .

Warto przygotowywać swoje półprodukty, tzw. przedmieszki,  ale jak się ich nie ma, to nie jest problem. Można takie półprodukty kupić w Internecie lub   zastąpić je innymi.

wszystko gotowe do zrobienia kremu czeremchowego

Do przygotowania kremu potrzebne będzie:

– naczynie, w którym podgrzeje się wszystkie składniki do momentu rozpuszczenia,

– szpatułka, łyżeczka  do mieszania,

– zlewki do odmierzania półproduktów,

– waga,

– termometr,

– miska z zimną wodą (lód),

– słoiczki lub inne pojemniczki na krem.

Składniki na gorąco:

– hydrolat czeremchowy – 100 g

– macerat olejowy czeremchowy – 20 g

– pomada (perfumy) czeremchowa  – 5 g

– masło shea – 5g

– emulgator (Olivem 1000 z oliwek) – 8 g

– alkohol cetylowy – 2 g

Wszystkie składniki włożyć  do niedużego garnka i podgrzewać powoli  na średnim ogniu do czasu aż płatki emulgatora   zaczną się rozpuszczać. Wcześniej nie należy mieszać składników. Podgrzewanie składników można przeprowadzić też w kąpieli wodnej. Potrzebne są dwa naczynia o różnej wielkości, np. garnek, w którym dno należy wyścielić  ściereczką, wlać wodę na wysokość  2-4 cm i włożyć do niego  np. ceramiczną miskę lub mniejszy garnek, w którym umieszcza się wszystkie powyżej wymienione składniki.  Kiedy składniki zaczną się w widoczny sposób rozpuszczać, należy zacząć intensywnie mieszać, aby się dobrze ze sobą połączyły. Należy pamiętać, aby nie zagotować tej mieszanki. Nie należy przekroczyć temperatury 60 stopni. Kiedy składniki dobrze się ze sobą połączą, należy przystąpić do schładzania kremu, nie przerywając mieszania. W tym celu trzeba wcześniej przygotować sobie wodę z kostkami lodu. Wkładamy naczynie z kremem do miski z wodą i lodem, uważamy przy tym, aby woda z miski nie dostała się do naszego kremu. Należy tak długo mieszać,  aż krem zacznie się stabilizować i zgęstnieje. Kiedy temperatura kremu  spadnie poniżej 40 stopni, można zacząć dodawać do kremu pozostałe składniki („na zimno”):

– gliceryt czeremchowy –  12 g,

– witamina E – 3 kapsułki

– konserwant naturalny – 25 kropli,

– kwas hialuronowy – 4 – 6 g,

– olej jojoba  lub inny (ulubiony) zimno tłoczony – 10 g

– opcjonalnie olejek eteryczny (ulubiony) – kilka kropli.

 Jeżeli krem wyszedłby zbyt tępy, czyli, że nie rozprowadzałby się na skórze dobrze, można dodać troche gliceryny roślinej lub zwiększyć ilość glicerytu.

Gotowy krem przełożyć do umytych i wyparzonych lub zdezynfekowanych słoiczków, zakręcić, opisać i odstawić do lodówki.  Z powyższych składników uzyskuję około 150 ml kremu, tj.  5 słoiczków po 30 ml lub 3 po 50 ml.

 Taki krem można przechowywać 6 miesięcy w lodówce lub 1 miesiąc poza lodówką, w pomieszczeniu, w którym temperatura nie przekracza 20 stopni, z dala od słońca i grzejników.

Jeżeli nie dysponuje się takimi składnikami jak podałam wyżej, można zastosować zamienniki i tak:

– zamiast hydrolatu > woda destylowana lub napar z kwiatów lub ziół,

– zamiast macerat  > olej np. słonecznikowy lub z pestek winogron

– pomada (perfumy) czeremchowe  > olej kokosowy rafinowany 

– masło shea > masło kakaowe

– emulgator (Olivem 1000 z oliwek)  > inny emulgator typu „olej w wodzie”

– alkohol cetylowy  > można zrezygnować, ale wtedy konsystencja   będzie  trochę inna.

Jak widać, zrobienie takiego kremu nie jest skomplikowane, trzeba się odważyć.  Jak się zrobi raz, później już nie będziecie kupować  innych kremów. Tego życzę.

Ostrzeżenie jest takie, że przygotowanie pierwszego kosmetyku,  rodzi chęć tworzenia następnych.   Ja w swoim „dorobku”  🙂  mam oprócz różnych kremów, maści do skóry z problemami typu AZS, ŁZS, maści przeciwbólowych, maści na katar, szampon i odżywki do włosów, serum regenerujące do twarzy, szyi i dekoltu, toniki, wody kwiatowe, octy kwiatowe i ziołowe, hydrolaty, olejki eteryczne, perfumy w formie pomady uzyskiwane metodą enfleurage, konserwanty naturalne do tych kosmetyków. O wielu z nich napisałam wcześniej na tym blogu. No to, do dzieła, nie ma się nad czym zastanawiać – same zyski i satysfakcja.

Continue Reading

Ogród | Zdrowie | Zioła

Glistnik jaskółcze ziele.

Glistnik jaskółcze ziele to jedno z bardzo niewielu ziół, które można pozyskiwać przez cały rok, nawet zimą można go wydłubać spod warstwy śniegu. Najlepszą porą na jego zbiór, to jednak okres końca wiosny- początku lata, czyli maj – czerwiec, przed i w czasie kwitnienia. Glistnik rósł w ogrodzie mojej sasiadki i przeniósł się po jakimś czasie do mojego ogrodu. Pozbierałam go z różnych zakątków ogrodu i posadziłam w tzw. chwastowniku, czyli wyznaczonym miejscu, gdzie niegdyś wyrzucane chwasty, teraz tworzą ogrodowe kompozycje; gdzie białe wyniosłe kwiaty krwawnika pochylają się nad kępami glistnika jaskółcze ziele, a żółte koszyczki wrotycza ocierają się o różowe kwiaty żywokostu. Jest tam jeszcze niska babka pospolita i babka wąskolistna, no i wszędobylski mniszek, nazywany u nas błędnie mleczem. A całkiem nisko płoży się bluszczyk kurdybanek, czasami próbuje wspiąć się lekko na jakiegoś sąsiada. Jest tam też królowa ziół jej wysokość pokrzywa, w towarzystwie nieodłącznej jasnoty białej.

Glisnik, podobnie jak wrotycz jest ziołem, które powinno się stosować z dużą ostrożnością. Kiedyś zioło to cieszyło się wielkim poważaniem, obecnie uważane za trujący chwast i rzeczywiście sok z glistnika uznaje się za trujący, ale umiejętnie stosowany, posiada wiele leczniczych właściwości. Należy jednak stosować go krótkotrwale. Długotrwałe stosowanie może prowadzić do uszkodzenia wątroby. Negatywne skutki wynikają zazwyczaj z przyjmowania nadmiernych dawek, przewlekłego, długotrwałego stosowania, a także z łączenia kuracji z innymi ziołami bądź lekami.

Maria Treben, austriacka zielarka, autorka książki „Apteka Pana Boga” opisuje tak zalety glistnika: „ma działanie oczyszczające krew i krwiotwórcze, stosuje się je też w schorzeniach dróg żółciowych, nerek, przy hemoroidach, szumach w uszach”. Tu jednak trzeba zachować szczególną ostrożność i nie przekraczać zalecach dawek. Maria Treben podaje: Herbatka (napar): płaska łyżeczka na szklankę wody.

zdjęcie początku kwietnia

Glistnik charakteryzuje się działaniem uspokajającym oraz ułatwiającym zasypianie, posiada też właściwości antydepresyjne i przeciwlękowe.

Szerzej glistnik znajduje zastowanie zewnętrzne. Najbardziej znane jego działanie to walka z kurzajkami i innymi brodawkami. W łodygach i korzeniach glistnika znajduje się pomarańczowo-żółty sok, którym można smarować miejsca, na którym występują kurzajki. Świeży sok z przełamanej łodygi glistnika działa bakteriobójczo oraz wirusobójczo, dlatego skutecznie eliminuje kurzajki zwane też brodawkami. W większości aptek dostępne są maści na bazie jaskółczego ziela przeznaczone do zwalczania niechcianych zmian na skórze, zwłaszcza na tle grzybiczym. Aplikując jaskółcze ziele na kurzajki należy uważać, by nie doszło do kontaktu z jamą ustną, błonami śluzowymi narządów płciowych, a także oczami.

Maria Treben poleca też stosować sok z glistnika na powieki, przy zaćmie, zmętnieniu rogówki, odklejaniu siatkówki, osłabieniu wzroku. Opisuje to w swojej książce tak: „Liść glistnika myje się i rozciera miękką oś liścia między zwilżonym kciukiem i palcem wskazującym. Uzyskanym maceratem smaruje się zamknięte oczy przesuwając palcem wskazującym w kierunku kącików oczu.” Należy jednak bardzo uważać, aby sok nie dostał się do samego oka.

Ostrzeżenie; glistnika nie powinny używać kobiety w ciąży, kobiety karmiące, dzieci poniżej 12 lat, osoby z chorobami autoimmunologicznymi, z chorobami wrzodowymi żołądka i dwunastnicy, z chorobami wątroby, z niedrożnością przewodów żółciowych, z jaskrą.

Continue Reading

Eko - Kosmetyki | Zdrowie

Hydrolat- co to jest? Jak go pozyskać i do czego używać?

Hydrolat – to słowo zrobiło się bardzo modne w ostatnich latach. Hydrolaty wdarły się przebojem na salony, głównie na salony kosmetyczne. Nie bez przyczyny i nie bez racji.

Hydrolat powstaje w drodze destylacji parą wodną olejków eterycznych z ziół, kwiatów, liści i igieł  drzew i krzewów, kory, kłączy i korzeni. Głównym produktem tej destylacji jest olejek eteryczny, a hydrolat to tak jakby produkt uboczny. Tyle, że patrząc na to objętościowo czy wagowo, to zupełna odwrotność. Ja moje destylacje przeprowadzam w małym szklanym destylatorze o pojemności 2l każdej kolby,  nazywanym też alembikiem. To też ilości pozyskiwane przy jednym cyklu destylacji są niewielkie, w zależności od surowca wyjściowego to od 0,5 do 0,9 l hydrolatu. Z olejkiem jest bardzo różnie, często nie udaje się go w ogóle wyodrębnić, ale bywa, że uzyskuje się   w najlepszym razie 7 ml. Nie znaczy to, że olejku nie zawiera produkt wyjściowy, tylko w takim małym domowym alembiku, nie zawsze da się go wyodrębnić, i cały olejek wędruje wtedy  do hydrolatu. 

Co zawiera hydrolat? Hydrolat zawiera witaminy, mikroelementy i niewielkie ilości olejków eterycznych (maksymalnie do 0,05 %) . Nazywany jest też czasami  wodą kwiatową czy  ziołową. Ale tutaj trzeba uważać, bo nie każda woda nazwana  kwiatową jest hydrolatem. Z uwagi na zawartość olejków eterycznych (olejki są naturalnym konserwantem), hydrolaty mają dość długi okres trwałości. Szczególnie, jeżeli przechowuje się go w szklanym naczyniu zamkniętym, wcześniej oczywiście wyparzonym lub zdezynfekowanym, w temperaturze stałej, najlepiej poniżej 10 stopni, bez dopływu światła. Ja swoje hydrolaty przechowuję w ciemnej i chłodnej piwnicy, gdzie praktycznie przez cały rok jest podobna temperatura. Dzięki temu nie muszę ich w żaden sposób konserwować, a zachowują swoje właściwości przez co najmniej rok, do następnej destylacji. Oczywiście tylko niektóre dotrwają do tego czasu, bowiem przez cały rok je wykorzystuję, w różny sposób.

Hydrolaty znajdują zastosowanie głównie zewnętrznie, ale można je stosować również wewnętrznie.

 Zewnętrznie stosuję je następująco:

– bezpośrednio na skórę twarzy, szyi i dekoltu jako tonik, pod serum i krem, doskonale odżywiają i nawilżają skórę, wygładzają zmarszczki i poprawiają koloryt skóry, likwidują przebarwienia, (np. hydrolat z róży, czeremchy, nagietka, przytulii, lawendy, geranium, mięty, lipy, z jodły syberyjskiej, tymianku, forsycji, z kwiatów głogu), hydrolaty mają pH zbliżone do pH skóry (przeważnie od 4,7 do 5,5). Należy dobrać odpowiedni hydrolat do rodzaju cery,    

– jako składnik kremów, maści, maseczek, ( np. hydrolat z bazylii, z hyzopu lekarskiego, z krwawnika, tymianku, lawendy, róży, przytulii, sosny, mięty, kwiatu czarnego bzu, liści czarnej porzeczki, geranium, nawłoci, oregano, kolendry, z lilaka, nagietka, forsycji, kwiatów jaśminowca),       

– jako składnik szamponów, odżywek i płukanek do włosów, do spryskiwania włosów  ( np. hydrolat z lawendy, liści czarnej porzeczki, nagietka, rozmarynu, rumianku, szałwii lekarskiej, tymianku, chmielu),

– do płukania gardła i jamy ustnej przy infekcjach i stanach zapalnych (np. tymianek, szałwia lekarska, oregano, geranium, hyzop lekarski, przytulia, krwawnik, bylica pospolita),    

– jako naturalny odświeżacz powietrza – (np. hydrolat ze skórek pomarańczy, mandarynek, cytryny,  grejpfruta z dodatkiem goździków i kory cynamonowej, lawendowy, czeremchowy),      

– jako środek odstraszający kleszcze, komary, muchy, gzy, pchły, mole (np. hydrolat z wrotyczu, z kwiatów czeremchy, z lawendy, z bodziszka cuchnącego, z szałwii lekarskiej,),

Wewnętrznie, ale po rozcieńczeniu wodą przegotowaną ostudzoną, ja stosuję proporcję ¼ szklanki hydrolat i ¾ szklanki wody, (np. hydrolat miętowy, melisowy, z szałwii lekarskiej, geranium, oregano, z kwiatów głogu, sosny, estragonu, przytulii, z tymianku i rozmarynu).  

Ostrzeżenie: Wewnętrznie nie  powinny stosować hydrolatów: kobiety w ciąży, kobiety karmiące, dzieci i osoby uczulone na składniki zawarte w ziołach lub mogące powodować kolizje z zażywanymi lekami, poprzez zwiększanie lub osłabianie ich działania.

Wymienione powyżej hydrolaty, to tylko te które ja destyluję.  Jest jeszcze wiele innych ziół i kwiatów, liści i igieł z krzewów i drzew, z których można pozyskiwać hydrolaty, ale nie do wszystkich mam dostęp. Poza tym z roku na rok sięgam po kolejne zioła i kwiaty.

Hydrolaty najczęściej przenoszą zapach surowca wyjściowego, ale bywa że:  

– zapach jest mniej intensywny i trochę inny (np. przy destylacji róży),

– zapach jest ledwo wyczuwalny (np. lilak), 

 – zapach jest bardzo intensywny (np. lawenda),

– zapach jest zupełnie inny (np. czeremcha, hydrolat pachnie migdałami).                                                                                                   

Hydrolaty znajdują się w sprzedaży, zazwyczaj, niestety zawierają konserwanty, więc lepiej zrobić to samemu. Ja mam szklany alembik, sprowadzony z Chin kilka lat temu. Ale na polskim rynku można już znaleźć   podobne kompletne urządzenia lub skompletować sobie z różnych części. W ostateczności można skorzystać z prostego sposobu; dwie miski, cegła, pokrywka. Ja nie mam doświadczenia w tym względzie, ale Internet wszystko wie.

Continue Reading

Ogród | Zdrowie | Zioła

Kora wierzby – naturalna roślinna aspiryna

Wierzba mocno wpisała się w krajobraz Polski.  Na świecie występuje około 400 gatunków tego rodzaju. Rośnie na wszystkich kontynentach z wyjątkiem Australii i Antarktydy. W Polsce dziko rośnie około 30 gatunków. Gatunkiem typowym jest wierzba biała. Wierzba lubi tereny wilgotne, często można spotkać je na brzegach rzek i strumieni,  ale też  wzdłuż polnych dróg. Pożądana jest na podmokłej działce, bo chłonie wodę, kiedy jest jej zbyt dużo, a kiedy przychodzi susza – oddaje.

Kora wierzby stanowi bogate źródło glikozydów fenolowych (m.in. salicyny oraz salikortyny) – to odpowiedniki roślinnej aspiryny.  Kora wierzby zawiera też duże ilości soli mineralnych, kwasu elagowego, garbników, katechin, flawonoidów.

Odwar z kory wierzby, podobnie jak aspiryna, ma działanie przeciwzapalne, przeciwbólowe, przeciwgorączkowe i antybakteryjne. Stosuje się go w leczeniu schorzeń reumatycznych, nieżytów jelit, w zwalczaniu gorączki i biegunki. Pomaga przy bezsenności i nerwobólach, ułatwia gojenie się ran.

Surowiec pozyskuje się przede wszystkim z wierzby białej i wierzby purpurowej (wiklina), ale można pozyskiwać również z innych gatunków; np. z wierzby szarej, wierzby Iwy, wierzby kruchej i innych.

Korę wierzby zbiera się wiosną, zanim rozwiną się liście i kwiaty (kotki). Do okorowania wybierać należy 2–3-letnie gałęzie ze ściętych drzew. Korę bardzo łatwo ściąga się z młodych gałęzi. Pokrojoną korę należy wysuszyć w temperaturze nie wyższej niż 40 stopni C. Potem zmielić i przechowywać w szczelnie zamkniętym słoju.   

Sposób użycia: 1 łyżeczkę kory należy zalać szklanką wrzącej wody, zagotować i trzymać pod  przykryciem jeszcze  przez 5 minut na małym ogniu. Odstawić na 15 minut, następnie przecedzić. Pić  po 1/3 szklanki 3 razy dziennie podczas grypy i przeziębienia jako środek zwalczający gorączkę, katar, ból mięśni. Pomaga też  w dolegliwościach reumatycznych i nerwobólach, nieżycie żołądka i zapaleniu śluzówki przewodu pokarmowego.  Z uwagi na gorzkawy smak odwaru można połączyć z jakimś naturalnym sokiem, np. malinowym.

kora wierzby

Kora wierzby zawiera w swoim składzie  kwas  salicylowy,  który  łagodzi wszelkie zmiany skórne. Z tego powodu korę wierzby wykorzystuje się w kosmetyce do kremów i maści do  cery problematycznej, np. do cery trądzikowej. Jest też  bardzo dobrym środkiem zwalczającym grzybicę. W naparze z kory wierzby moczy się stopy chorego. Poza tym kora wierzby hamuje nadmierną potliwość stóp. Ma działanie moczopędne,  oczyszcza organizm ze zbędnych produktów przemiany materii, przy czym  nie dopuszcza do jego nadmiernego odwodnienia. Wykazuje  działanie ściągające,   jest pomocna w gojeniu się ran. Salicyna naturalna zawarta w korze wierzby, w przeciwieństwie do syntetycznych salicylanów, nie drażni błony śluzowej żołądka i dwunastnicy. Ze względu na właściwości przeciwzapalne i napotne, kora wierzby jest pomocna również przy przeziębieniach oraz infekcjach bakteryjnych gardła, krtani i oskrzeli.

Korę wierzby można spotkać w sprzedaży w postaci: sproszkowanej, pokrojonej lub w całości.

Produkty z kory wierzby, podobnie jak wiele ziół, należy stosować ostrożnie. Przedawkowanie może prowadzić do różnych problemów zdrowotnych. Jest to naturalny lek i podobnie jak inne leki nie należy przyjmować w ilościach większych niż zalecane. Uważa się, że bezpieczna ilość dzienna  to 1  łyżeczka kory zalana szklanką wrzącej wody, spożywać należy 3 razy po 1/3 szklanki odwaru.

Ostrzeżenie: Surowiec i zawarte w nim związki mogą zakłócać działanie niektórych farmaceutyków. Naparu z kory wierzby nie powinny przyjmować przede wszystkim  osoby z astmą oskrzelową, osoby przyjmujące leki przeciwzakrzepowe, osoby z dolegliwościami gastrycznymi, kobiety w ciąży, kobiety karmiące i dzieci. Przeciwwskazaniem do stosowania kory wierzby jest też nadwrażliwość na salicylany lub leki z grupy niesteroidowych leków przeciwzapalnych.  

 Tegoroczna wiosna zimna, przeplatana powrotami  zimy, sprzyja jeszcze teraz pozyskaniu kory wierzby w miejscach zacienionych, chłodnych lub po prostu w górach, gdzie jeszcze leży śnieg. Kto nie zdąży w tym roku, niech spróbuje w przyszłym.  

 

Continue Reading

Nie marnuję | Ogród

Fusy kawy i herbaty to naturalny nawóz dla roślin kwasolubnych.

Mówi się o tym, że kawa pita w dużych ilościach zakwasza organizm ludzki. Średnia wartość pH kawy wynosi ok. 5,0, natomiast pH krwi tętniczej człowieka kształtuje się na poziomie 7,35-7,45, a krwi żylnej ok. 7,32 – 7,42.

A jaki wpływ ma kawa, a raczej fusy kawy, na rośliny? Podobnie, zakwasza. W domu, na balkonie czy w ogrodzie mamy rośliny, które lubią wygrzewać się na słońcu i takie, które słońce niszczy. Podobnie jest z wodą, jedne lubią mieć korzenie w wodzie, bagienku, błocie, inne wręcz przeciwnie. A co z ziemią, do której je sadzimy?

Kiedy byłam mała, nie było OBI, Castoramy, Bricomarche czy Leroy Merlin, w których można teraz kupić praktycznie wszystko, co potrzebne jest do uprawy roślin. Ale wtedy ziemię do kwiatów doniczkowych przygotowywało się samemu, z tego, co było dostępne. Kiedy zbliżał się czas przesadzania kwiatów, mama wysyłała mnie do lasu po próchnicę, ale nie byle jaką. (Próchnica glebowa, czyli humus, to część organiczna gleby powstała głównie ze szczątek roślin i zwierząt rozłożonych przez mikroorganizmy glebowe. )

W lesie, przy pniach świerków zbierałam próchnicę iglastą, o odczynie kwaśnym, o czym oczywiście w tamtym czasie nie miałam za bardzo pojęcia. Pod dębami zbierałam próchnicę o odczynie zasadowym. A mama wiedziała, które kwiaty zasilić próchnicą o odczynie kwaśnym, a które o odczynie zasadowym, żeby dobrze rosły i cieszyły oko okazałym kwieciem.

Wtedy kawa prawdziwa była rarytasem, a przy tym dość droga, więc kupowało się ją na święta lub na inne uroczystości. Być może w innych domach była częstszym gościem. Dzisiaj nie muszę chodzić do lasu po próchnicę, bo mamy kilka kompostowników na ogrodzie, w tym kompostownik z ziemią liściastą o odczynie zasadowym, a ziemię do kwiatów kwasolubnych zakwaszam fusami kawy lub herbaty. Jak to zrobić, opowiedziałam w filmiku poniżej.

Tak się teraz zastanawiam, czy jednak nie pójść do lasu po próchnicę. Ona bardzo dobrze spulchnia ziemię, nie mówiąc już o tej dużej ilości składników mineralnych, które zawiera.

Continue Reading

Ogród | Zioła

Rozmnażanie aloesów.

Mam cztery dorodne ośmioletnie aloesy pospolite (Aloe Vera), z uprawy z wyspy Lanzarote na Oceanie Atlantyckim. Z trzech roślin systematycznie pobieram liście, aby przygotować żel aloesowy do moich naturalnych kosmetyków, a także do różnego rodzaju wcierek i smarowideł. O tym jak przygotować żel aloesowy opisałam i pokazałam na filmie z grudnia 2020 r https://melarosa.pl/2020/12/15/jak-zrobic-zel-aloesowy-w-domu/

Aloes zawiera witaminy A, C, E, wit. z grupy B, kwasy tłuszczowe i minerały: potas, wapń, żelazo, magnez, mangan, miedź, cynk i chrom.  Aloes ma właściwości grzybobójcze, bakteriobójcze oraz wirusobójcze. Wykorzystuje się go do leczenia chorób skóry, infekcji dróg moczowych i organów płciowych, pielęgnacji jamy ustnej i zębów, choroby oczu, układu oddechowego, zapalenia stawów, cukrzycy, nowotworów i chorób serca. Ma właściwości łagodzące. Aloes ma jeszcze jedną zaletę, filtruje powietrze z zanieczyszczeń, a nocą wytwarza tlen, pochłaniając dwutlenek węgla. Aloes to także doskonała roślina nawilżająca powietrze.

Szerzej o właściwościach prozdrowotnych aloesów pisałam też wcześniej https://melarosa.pl/2019/12/09/aloes-roslina-lecznicza-ktora-powinna-byc-w-kazdym-domu/

Natomiast czwarty aloes służy do pozyskiwania nowych sadzonek. Ten, z którego pozyskiwałam sadzonki, miał ich aż 11. O tym, jak uzyskać nowe sadzonki opowiedziałam i pokazałam na filmie poniżej.

Teraz sadzonki przystosowują się do nowych warunków i zapuszczają korzenie. Część z nich pewnie trafi do nowych domów znajomych i rodziny, ale część zostanie i powiększy moją kolekcję. Bo aloes to wspaniały lek na wiele dolegliwości i naprawdę warto mieć go w domu, pod ręką.

Continue Reading

Eko - Kosmetyki

Jak zrobić naturalny konserwant do domowych kosmetyków.

Odkąd zaczęłam robić sama kosmetyki naturalne dla siebie, dla mojej rodziny i znajomych, kupuję jeszcze tylko tusz do rzęs i mydło, ale to kwestia czasu, nie żebym się przestała myć :-), ale po prostu zacznę robić sama mydła. Trzy lata temu zaczęłam od jednego kremu ziołowo-aloesowego odżywiającego i regenerującego skórę twarzy, szyi i dekoltu, a teraz robię kilka różnych kremów (różany, lawendowo-różany – to nawilżające), forsycjowy dla cery wrażliwej, naczynkowej lub z trądzikiem różowatym, owsiany dla cery normalnej i mieszanej, czeremchowy- pod oczy, nawilżający krem ziołowy do ciała, różne maści; przeciwbólowe (bazyliową, żywokostową), na katar (majerankową, tymiankową,) do skóry z atopowym zapaleniem skóry, dla skóry z łuszczycowym zapaleniem skóry, a także szampon i odżywkę do włosów. Dużą część półproduktów (przedmieszek) przygotowuję sama; maceraty olejowe, gliceryty, hydrolaty, olejki, ekstrakty, ale niektóre półprodukty muszę kupić. Do tej pory kupowałam naturalne konserwanty do moich kosmetyków i połproduktów, ale teraz przygotowuję je sama. Przygotowuję konserwant z wykorzystaniem galasów.

Jesienią, kiedy opadły liście, na krzewach dzikiej róży w ogrodzie odkryłam włochato- gąbczaste narośla. Nie bardzo wiedziałam co to jest, ale byłam pewna, że takie narośla – pasożyty, to nic dobrego dla tych krzewów i wszystkie pousuwałam. Na szczęście, nie wyrzuciłam. Za jakiś czas szukając czegoś w Internecie przypadkiem natknęłam się na zdjęcie takiego samego pasożyta na krzewach dzikiej róży. I wyjaśniło się, dlaczego w ubiegłym sezonie moje dzikie róże słabo kwitły, płatki były uszkodzone i owoców było mniej. Okazało sie, że w tej włochato-gąbczastej narośli rezydują (zimują) larwy szypszyńca różanego. Szypszyniec różany to błonkówka, niewielki owad z rodziny galasówkowatych.  Samica szypszyńca składa jaja na gałęzi dzikiej róży. Wyklute z jaj czerwie wydzielają roślinne hormony, które powodują rozrost uszkodzonych tkanek rośliny – w ten sposób buduje się galas.  Na początku jest bardziej włochaty, w jesiennych kolorach, potem brązowieje i twardnieje. Zimą przybiera prawie czarną barwę. Kiedy na zewnątrz wiatr, deszcz czy mróz, w środku galasa śpią sobie małe białe tłuściutkie larwy szypszyńca różanego, żeby, kiedy zrobi się ciepło przepoczwarzyć się i wylecieć na zewnątrz, na żer, na młode pączki róż. Gałęzie, na którym wyrosły galasy, niestety obumierają. Trzeba je powycinać i spalić.

Za to galasy okazały się być dla mnie cennym surowcem do wytworzenia naturalnych konserwantów do moich kosmetyków. Galasy zawierają bowiem między innymi kwas galusowy (Acidum gallicum) i garbniki, które wykorzystywane były dawniej jako środek konserwujący przy produkcji kosmetyków i w ziołolecznictwie. Kwas galusowy hamuje rozwój grzybów i bakterii.

Żeby zrobić konserwant naturalny z galasów musiałam najpierw usunąć zawartość, czyli te tłuściutkie robaczki. Potem pokroiłam drobno galasy i zalałam spirytusem 60 procentowym, po 3 tygodniach zlałam, przecedziłam i mam swój konserwant naturalny, który dodatkowo ma dobroczynne działanie na skórę, oczyszcza ją, spowalnia procesy starzenia, działa jak filtr UV i wybiela przebarwienia.

Takim konserwantem mogę teraz zabezpieczyć moje maceraty olejowe, maści, kremy i żele przed rozwojem bakterii i grzybów.

Innym, może nawet bardziej znanym galasem jest dębianka, którą często jesienią można zaobserwować na liściach dębu.

Continue Reading

Kuchnia | Ogród

Świeże własne pomidory zimą – jak przechować.

Od paru lat uprawiamy razem z mężem pomidory, różne; duże i małe; czerwone, żółte, pomarańczowe, czarne, niebieskie i zielone; malinowe, bawole serca, odmiany Św. Piotr, Favorita, Grand Father, tureckie, koreańskie, żółtą gruszkę, czerwoną gruszkę, malinowy smaczek, malinowy kapturek, malinowe staropolskie, inne, a w tym Tutti Frutti – odmiana koktajlowa. O tej odmianie pisałam już dwukrotnie, ale dzisiaj w trochę innym kontekście. Mianowicie chodzi o możliwość przechowywania z zachowaniem świeżości przez dłuższy czas, np. 4-5 miesięcy, bez mrożenia. Ta odmiana dzięki trochę grubszej skórce długo zachowuje swieżość. Zrywam kiście pomidorów sukcesywnie, jak dojrzewają i umieszczam kilka na pętli z grubego sznurka tworząc pełniejsze kiście. Podwieszam na stalowym pręcie zamocowanym pod sufitem na werandzie. Pod koniec sezonu, przed przymrozkami zrywam również te niedojrzałe i postępuję z nimi podobnie. One też dojrzeją, tylko trochę później. Trzeba na bieżąco przeglądać, bo zdarza się, że jakiś owoc nie przetrzyma próby czasu i zepsuje się.

I tak od wczesnej jesieni, prawie do wiosny, mogę konsumować swoje ekologiczne koktajlowe pomidorki, bez chemii i konserwantów, uprawiane na kompoście i naturalnych nawozach.

Continue Reading

Kuchnia | Zdrowie

Konfitura różano-sosnowa – z owoców dzikiej róży oraz z igieł i pączków sosnowych.

Zrobiłam tę konfiturę jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, ale tak jakoś zeszło, pisałam w międzyczasie o innych różnych rzeczach. Wczoraj na spacerze zobaczyłam, że dużo owoców dzikiej róży znajduje się wciąż na krzewach i pomyślałam, że właściwie to można jeszcze taką konfiturę przygotować. A smak jest bardzo interesujący. Konfitura z igieł sosny i dzikiej róży wskazana jest między innymi przy leczeniu przeziębień, kaszlu czy zapaleniu oskrzeli, a także wzmacnia doskonale układ odpornościowy.

Muszę dodać, że najpierw zrobiłam konfiturę z samych owoców dzikiej róży, a potem postanowiłam poeksperymentować i połączyć dwa smaki. Wszystko zaczęło się od zrobienia soku z dzikiej róży w sokowniku. Owoce dzikiej róży ( nazywanej też psią różą) oczyściłam z ogonków i szypułek, umieściłam w sokowniku i dodałam szkłankę cukru. Po około godzinie miałam już 8 słoiczków po 200 ml soku.

Następnie rozpulchnione owoce róży zmiksowałam w termomiksie, z dodatkiem wody. Potem kilkakrotnie przecierałam przez sita, zmniejszając oczka sit, aż uzyskałam gładką masę, bez pestek i włosków. Robota żmudna, ale warto było. Dodałam cukier i smażyłam powoli na „wolnym ogniu”, aż do uzyskania właściwej konsysencji.

koniec smażenia

Na koniec dodałam sok z cytryny. Nie podam dokładnej receptury, bo jedni lubią bardzo słodką konfiturę, inni mniej słodką. Poza tym ta słodycz zależy też od samych owoców i zależy od tego, kiedy były zbierane, czy było bardzo słoneczne lato, czy mniej, czy były przemrożone, a także gdzie rosły. Ja po prostu wszystko, co robię w kuchni, próbuję i „dosmaczam” po swojemu. Można dodać do tej konfitury jakieś swoje ulubione smaki, np. cynamon, goździk, imbir, itp.

Drugi etap to konfitura z igieł sosny z mojego ogródka. Igły i pączki sosny świeżo zebrane, zmiksowałam w termomiksie z dodatkiem wody. I dalej postępowałam podobnie jak z różą. Przecedziłam przez sita i smażyłam powoli „na wolnym ogniu”. Sosna ma w sobie taką naturalną goryczkę, którą nieco niweluje sok z cytryny. Może być też sok z pomarańczy czy grejpfruta. Zielone igliwie, młode gałązki i pączki sosny, właśnie o tej porze roku, zimą, są bogate w witaminę C .

zmiksowane igły i pączki sosny

Po uzyskaniu odpowiedniej konsystencji, połączyłam różę z sosną i jeszcze trochę posmażyłam.

Gorącą konfiturę przełożyłam do słoiczków i pod kocyk. A potem upiekłam drożdżowe bułeczki z nadzieniem z konfitury różano-sosnowej. Pycha. Można oczywiście łyżeczką, prosto ze słoika 🙂

Continue Reading