Każdego roku w maju biorę koszyk i idę zbierać kwiaty mniszka lekarskiego.
Kiedy moje dzieci były małe i jak wszystkie przedszkolaki, bywały przeziębione, znajoma podała mi wtedy przepis na syrop z mniszka lekarskiego: 400 kwiatków mniszka, 1 l wody, 1 kg cukru i sok z 3 cytryn.
Zadziałal rewelacyjnie na uciążliwy i długotrwały kaszel. Po trzech dniach zażywania syropu, kaszel znikł. Od tamtej pory syrop z mniszka lekarskiego jest zawsze na półkach w piwnicy. W tym roku zeszłam do piwnicy, żeby sprawdzić, czy zostały z ubiegłego roku jeszcze jakieś słoiczki z syropem i odkryłam, że stoi tam jeszcze jeden słoik z syropem z mniszka, ale nie mój, tylko syrop, który dostałam od mojej koleżanki Magdy-Róży, a który to zrobił jej syn Radek. Był gęsty, ciemny i bardzo aromatyczny. Postanowiłam pójść tym śladem i jeszcze trochę go zmodyfikowałam. Ostatecznie wyszło tak:
Około 800 kwiatów (bez łodyżek) zalałam dwoma litrami wody i doprowadziłam do wrzenia i pozostawiłam jeszcze w tym stanie na około 10 minut. Potem zniosłam do piwnicy na 24 godziny. Następnego dnia odcedziłam kwiaty, wywar podgrzałam, dodałam 2 kg cukru i gotowałam, aż do wyburzenia cukru. Potem zmniejszyłam temperaturę i dodałam laskę cynamonu, 15 goździków, 5 gwiazdek anyżu, pokrojony w cienkie słupki świeży imbir oraz pokrojone w plastry dwie pomarańcze ze skórką (wcześniej dokładnie umytą). Przez następną dobę odparowywałam całość, co kilka godzin podgrzewając przez godzinę.
Kolejnego dnia podgrzałam wszystko, dodałam sok z 4 cytryn i gorący syrop z dodatkami przełożyłam do wyparzonych słoiczków, zakręciłam, odwróciłam do góry dnem i przykryłam kocykiem, pozostawiając tak do wystygnięcia. Polecam, naprawdę to jest pyszne i zdrowe.
Czy to tak zawsze działa?