W grudniu postanowiłam, że nie będę, jak co roku, kupowała prezentów, ale przygotuję je sama. Zamiar był taki, aby przygotować zestawy kosmetyczne składające się z kremów, maści, balsamów, olejków do włosów i olejków do ciała, hydrolatów i perfum. W ubiegłym roku byłam na różnych warsztatach, na których uczyłam się przygotowywać naturalne kosmetyki, w tym na warsztatach perfumiarskich. Od wiosny destylowałam kwiaty i zioła, aby pozyskać jak największa bazę zapachową. Niestety, nie udało mi się uzyskać olejków z kwiatów, na które bardzo liczyłam, czyli z róży, jaśminowca, czeremchy, kwiatu głogu, kwiatu czarnego bzu, lewkonii, a także z kwiatu i ziela nagietka czy wrotyczu. Uzyskałam pięknie pachnące hydrolaty, ale olejków nie udało się wyodrębnić. Natomiast uzyskałam olejki z lawendy o bardzo intensywnym zapachu, z mieszanki bazylii (cytrynowa, cynamonowa, anyżkowa) o bardzo ciekawym zapachu, z kwiatów hyzopu lekarskiego, z tymianku, oregano, szałwi lekarskiej, geranium, rozmarynu, estragonu, pysznogłówki, mięty i melisy, no i oczywiście z cytrusów, Najpierw destylowałam skórki pomarańczy, mandarynki i grejpfruta, później z samego grejpfruta, a dzisiaj ze skórek pomarańczy i mandarynki. Zapach olejków z cytrusów jest bardzo intensywny, bardzo mocno zaznacza swój udział w perfumach, ale jest bardzo przyjemny. Poniżej króciutki filmik z destylacji.
Jak widać na filmie, prowizorycznie zaizolowałam folią aluminiową część kolby górnej i łącznika, aby zwiększyć temperaturę w kolbie i w łączniku, po to, aby olejki nie wykraplały się za wcześnie, aby wykraplały się we właściwym miejscu, tzn. w chłodnicy. Szczególnie ważne to jest, kiedy temperatura w pomieszczeniu, w którym się destyluje jest obniżona, tak jak teraz zimą.































