Tak określiła nasz ogród jedna z osób nas odwiedzających. Ogród – to pojęcie bardzo szeroko rozumiane. Jak bardzo ono się zmienia na przestrzeni czasu, to wiem dobrze, ponieważ znam go od urodzenia. Ten sam, a jak bardzo różny. Na początku mojego pamiętania ogród, to przede wszystkim grządki z warzywami, które z czasem przyszło mi plewić, trochę kwiatów w przedogródku, o która dbała Mama, krzewy agrestu i porzeczek, młode drzewka jabłoni, wiśni, czereśni i śliwek, a także bzy, dzisiaj nazywane lilakami; biały podwójny, niebieski pojedynczy i bordowy o grubych kwiatach, wszystkie mocno pachnące. Trawa, trawnik – na to nie było miejsca w ogródku. Taki ogród dawał warzywa na cały rok, soki i konfitury, bo czasy, jak to się mówi, były ciężkie. I tak wyglądały prawie wszystkie ogrody na naszym osiedlu. Potem zaczęło się to wszystko powoli zmieniać, jakiś mały trawnik, ławeczka, stolik, mniej grządek z warzywami, więcej krzewów kwitnących i tak poszło. Kiedy oglądam nieliczne z tamtych czasów czarno-białe zdjęcia, trudno uwierzyć, że to ten sam ogród. Teraz, kiedy telefon jest również aparatem fotograficznym i można robić tysiące zdjęć, porównywać zdjęcia ogrodu sprzed kilku lat i też się dziwię, jak bardzo się zmienia co roku. Po części wynika to z tego, że krzewy czy drzewa szybko rosną zmieniając mocno wygląd ogrodu. Bywa, że z różnych względów trzeba coś wyciąć, w to miejsce coś innego posadzić. Teraz, kiedy jestem na emeryturze i mam więcej czasu, lubię zajmować się ogrodem, już zimą planuję, co nowego wprowadzić do ogrodu, co zmienić, jakie kupić nasiona kwiatów i warzyw. Polubiłam nawet plewienie, które było zmorą w dzieciństwie. Nasz ogród jest pełen kolorów i zapachów, jest dużo kwiatów, warzyw, ziół, które przyciągają mnóstwo różnego rodzaju zapylaczy, dla których zbudowaliśmy hotele.
Zapraszam do krótkiego spaceru po naszym ogrodzie.